piątek, 6 lutego 2015

ZABIEG LAMINOWANIA WŁOSÓW

Ten post poświęcony będzie pielęgnacji włosów bardzo zniszczonych.
Otóż jak już pisałam we wcześniejszych postach kilka miesięcy temu miałam długie i bardzo zniszczone włosy. Szczególnym problemem było ich ciągłe plątanie się,co powodowało tworzenie się supłów, które ciężko potem było rozczesać. Długo zapuszczałam swoje włosy jednak zdecydowałam się na delikatne ścięcie ich, mocne wycieniowanie tak żeby długość została mniej więcej taka sama. Niewiele to pomogło. Kupowałam różne szampony, odżywki, maski czy też kuracje i nic nie pomagało. Na początku roku zdecydowałam się na ścięcie włosów o ok. 10 cm plus do tego na zabieg sauny odżywczej dla włosów. I ta sauna zdziałała cuda. To było najlepsze co mogłam zrobić dla swoich włosów, ścięłam je nie dlatego, że były zniszczone, ale żeby odżyły. Zabieg ten dodatkowo odżywił moje włosy i na pewno za jakiś czas pójdę na kolejny. 
Dodatkowo zainteresowałam się zabiegiem LAMINOWANIA WŁOSÓW. Niestety w salonach fryzjerskich taki zabieg sporo kosztuje więc zdecydowałam się na wypróbowanie domowej metody. Włosy stały się błyszczące, gładsze i odporniejsze na tzw. urazy związane z zabiegami takimi jak suszenie, prostowanie. Teraz opiszę Wam sposób według, którego ja zrobiłam ten prosty domowy zabieg. 

  1. 1 stołowa łyżka żelatyny spożywczej
  2. 3 łyżki gorącej wody (nie wrzątek)
  3. kilka kropel olejku do włosów
  4. trochę odżywki do włosów 
  5. średni słoik
Zabawa w laminowanie w moim przypadku wygląda tak. Do niedużego słoika wsypuję żelatynę, zalewam gorącą wodą, dodaję olejek i odżywkę, słoik zakręcam i wszystko ładnie mieszam żeby żelatyna się rozpuściła i połączyła z odżywkami. Powinna Wam wyjść gładka i dość gęsta papka, konsystencją przypominająca odżywkę do włosów. Ciepłą (nie gorącą) papkę nakładamy na włosy, zakładamy foliowy czepek, zawijamy ręcznik i czekamy ok. 45 min. Po upływie tego czasu włosy dobrze spłukujemy letnią wodą i suszymy suszarką. Teraz możemy cieszyć się gładkimi i miękkimi włosami odżywionymi dużą dawką protein. Za pierwszym razem zabieg mi się udał, jednak za drugim słabo spłukałam żelatynę i po wysuszeniu moje włosy wyglądały na tłuste. Należy też uważać z częstotliwością tego zabiegu, gdyż może on zbytnio wysuszyć włosy. Ja swoje włosy laminuję co 3-4 tygodnie. Efekt jest olśniewający. Niektórzy narzekają na nieprzyjemny zapach żelatyny jednak ja nie zwróciłam na takie coś uwagi, może dlatego, że ładuję do słoiczka dość dużo odżywki.
Polecam Wam oba te zabiegi i saunę odżywczą i laminowanie włosów. Jeżeli chcecie spróbować laminowania u fryzjera to polecam zaglądać na Groupona tam ostatnio widziałam w naprawdę promocyjnej cenie ten zabieg. 

środa, 4 lutego 2015

PASTA LASSARI, MAŚĆ OCHRONNA Z WITAMINĄ A, HERPEX

Dzisiaj chcę Wam opisać 3 maści, które znajdują się w mojej szafce z kosmetykami. Bez tych produktów nie wyobrażam sobie pielęgnacji mojej twarzy. Zaczynamy!

PASTA LASSARI jest to pasta cynkowa z kwasem salicylowym. Używam jej na zasuszenie przykrych niespodzianek w postaci wyprysków. Pasta ma biały kolor, gęstą konsystencję i jest bezzapachowa, nakładam ją palcami lub patyczkiem kosmetycznym punktowo na miejsca, w których pojawił się wyprysk. Pasta się nie wchłania dlatego też nie nadaje się pod makijaż. Ja używam jej na noc lub w dzień "bez makijażu". Nałożenie jej na całą buzię może zakończyć się wysuszeniem twarzy dlatego aplikacja miejscowa ma większy sens. Już po wieczornej aplikacji rano widać różnicę. Pamiętajcie jednak, że jest to pasta działająca już na pojawiający się wyprysk i nie pomoże w leczeniu przyczyn powstawania wyprysków. Jeżeli jednak ktoś chce leczyć objawowo to jak najbardziej pasta może się sprawdzić. Wiem, że istnieje też coś takiego jak sama maść cynkowa, ale z tego co się dowiedziałam pasta ma więcej tlenku cynku w swoim składzie, a ta wzbogacona jest też dodatkowo w kwas salicylowy.
Za opakowanie 20 g zapłaciłam w aptece 4,50 zł.

MAŚĆ OCHRONNA Z WITAMINĄ A jak widać na zdjęciu moja dużo przeszła, ale mam ją już ponad rok i jest już na tzw. wyczerpaniu. Najlepsze cudo jakie może być za niewielkie pieniądze to właśnie ta maść. Ma ona na celu regenerację naskórka i zmniejszenie jego rogowacenia. Kiedyś stosowałam ją na mega szorstkie łokcie, czasami na noc posmaruję ją usta, a aktualnie stosuję ją po paście Lassari, aby nawilżyć skórę w miejscu, gdzie wcześniej był wyprysk. Zdarzało mi się smarować nią na noc stopy i dłonie. Po prostu maść na wszystko. Ma w miarę przyjemny zapach, jednak tłusta konsystencja powoduje, że lepiej stosować ją na noc. 
Za opakowanie 25 g zapłaciłam ok. 3 zł (ale nie pamiętam dokładnie).

HERPEX jest to krem, który stosuję do leczenia opryszczki wargowej. W okresach jesienno- zimowych moja odporność jest strasznie słaba i często zdarzają mi się przykre niespodzianki na ustach. Jest to moje drugie opakowanie, pierwsze starczyło mi na prawie dwa sezony. Krem jest biały, do kupienia w aptece bez recepty. Należy jednak pamiętać, że on zapobiega ujawnieniu się tzw. "zimna", czyli jeżeli czuję swędzenie lub dziwne mrowienie na wardze, ale nic jeszcze nie widać to najwyższy czas posmarować to miejsce Herpexem, jeżeli trafimy na ten odpowiedni moment "zimno" nie wyjdzie. Ja nawet po tym jak chore miejsce przestanie swędzieć smaruje je kremem jeszcze przez jakieś 2 dni. Jeżeli natomiast opryszczka już wyjdzie wtedy lepiej zasuszyć ją maścią cynkową, pastą do zębów lub kupić specjalny plasterek. 
Krem Herpex jest niewielki, opakowanie ma 2 g, ale wydajny. Za swoje opakowanie zapłaciłam niecałe 10 zł.


DOMOWY KAWOWY PEELING DO CIAŁA

W tym poście pragnę przedstawić Wam najlepszy peeling jakiego kiedykolwiek używałam. Jak wiadomo peeling jest bardzo ważnym składnikiem kosmetycznej pielęgnacji ciała. Rynek kosmetyczny jest bardzo bogaty w tego typu kosmetyki i jak wiadomo przynoszą one różne rezultaty. Ja od kilku miesięcy sama robię peeling. Przepis znalazłam w internecie jednak ulepszyłam go trochę. Zrobienie go zajmuje kilka minut, a efekt jest oszałamiający już po pierwszym użyciu (zapewniam Was). 
Składniki:
  • kawa tzw. sypana, zmielona (ja kupuję najtańszą)
  • wrzątek
  • cynamon
  • oliwa
  • cukier
  • jakiś żel pod prysznic, ja kupiłam z Rossmana olejek pod prysznic z melonem i gruszką (super zapach) ISANA za ok. 2,50 zł (300 ml)
  • naczynie, może to być jakiś nieduży słoik lub szklanka
Kilka łyżeczek kawy zalewam wrzącą wodą i zaparzam. Wody tyle, aby lekko zakryć fusy, jak będzie za dużo wody to trzeba ją jakimś sposobem odcedzić. Dodaję trochę cynamonu (głównie dla zapachu) i kilka kropel oliwy/oleju. Po wystudzeniu wsypuję 2-3 łyżeczki grubego cukru i wlewam trochę olejku pod prysznic. Wszystko wymieszam, konsystencja musi być gęsta, wręcz sucha (jak peeling cukrowy ze sklepu) i wskakuję pod prysznic. Tego peelingu używam na mokrą skórę. Po spłukaniu już po pierwszym użyciu skóra jest gładsza, przyjemniejsza, po prostu cudo! ;) Peeling robię raz w tygodniu. Jedyny minus to straszny syf pod prysznicem, fusy z kawy są wszędzie :D
Używałam wielu peelingów dostępnych w sklepach jednak żaden nie dał mi takiego jak ten domowy. 
Gorąco polecam! 

wtorek, 3 lutego 2015

Pomadka do ust Oriflame PURE COLOUR

Dzisiejszy post miał być poświęcony kolejnemu produktowi do pielęgnacji włosów, ale zmieniłam zdanie. Przeglądając katalog Oriflame (na 8-go marca) na ostatniej stronie natknęłam się na promocyjna cenę, czyli 5,90 zł pomadek z serii Pure Colour. Od razu skontaktowałam się z moją konsultantką, aby zamówić kolejny odcień. Na stronie Oriflame natknęłam się na wiele komentarzy odnośnie tej pomadki i zdania są podzielone.
Głównie Panie, które kupiły ten produkt narzekają na jego konsystencję, nietrwały kolor, wysuszanie ust i łamliwość pomadki.
Ja mam odcień BLUSH PINK (teraz zamówiłam Soft Coral). Blush Pink trochę różni się od tego co zobaczycie niżej, ponieważ pomadka jest nieco ciemniejsza. Mam ją już kilka miesięcy, używam ją na weekendowe wyjścia, imprezy itd. Jak dla mnie ma przyjemny zapach. Co do konsystencji to rzeczywiście wygląda ona jakby się topiła, a wcale nie stoi w cieple, jednak nie złamała mi się i malując się nią nie zauważyłam żeby "przechylała" się. Jak dla mnie kolor jest w miarę trwały, a nawet po lekkim jej zmazaniu np. podczas picia usta mają taki ładny naturalny kolor. Moich ust nie wysusza może dlatego, że używam ją kilka razy w miesiącu, a na co dzień stosuję balsam Nivea. Jedyny wielki minus to tandetne opakowanie! Jak taka firma może produkować pomadki w takim opakowaniu? Tragedia. Ostatnio kupiłam pomadkę z Avonu i opakowanie jest o niebo lepsze, takie eleganckie.
Ogólnie, gdyby zmienili opakowanie byłaby piątka, a tak jest czwórka z minusem (minus za topiący się wygląd).
Zdjęcie, które zamieściłam jest od wujka Google, ponieważ to co mój aparat zrobił z moją pomadką jest mega załamujące. Podejrzewam, że ktoś by mnie osądził o opisywanie nie tej pomadki co powinnam.


poniedziałek, 2 lutego 2015

LIRENE Migdałowe mleczko do mycia ciała

Post pragnę poświęcić mojej opinii o mleczku pod prysznic Lirene. Kupiłam go w promocji w Biedronce (cena ok. 8 zł za opakowanie 400 ml). Pozwolę sobie przytoczyć to co napisał producent na opakowaniu: "Pozwól sobie na chwilę wyjątkowej rozkoszy pod prysznicem i poczuj jak rajskie mleczko subtelnie otula Twoje ciało zmysłowym aromatem kokosu i migdała (...)". Ja jako osoba uwielbiająca wszystko co kokosowe nie mogłam się oprzeć temu opisowi i jeszcze ta cena! Idealny zimowy zapach, taki słodki :) Zawiera ekstrakt z kokosa i oliwki co powinno dać jedwabiście gładką skórę.
Żel rozprowadzany ręką w ogóle się nie pieni, musiałam specjalnie dla niego kupić myjkę. Konsystencja jest taka jak na mleczko przystało. Zapach odpręża. Jednak niestety mojej suchej skóry na nogach nie nawilża :( Muszę wspomagać się balsamami mega nawilżającymi. Ani ekstrakt z kokosa czy oliwki nie są na wysokim miejscu w składzie więc należało się tego spodziewać.
W mojej ogólnej ocenie mleczko jest przyjemne, w miarę wydajne, dobrze się pieni po użyci gąbki/ myjki, ale co do nawilżenia i gładkości to niestety tu szału nie ma.
Jeżeli po raz kolejny znajdę go w promocyjnej cenie to zapewne skuszę się przez sam zapach i przyjemność użytkowania. Mleczko pod prysznic, które w sumie należy traktować jak żel, czyli nie wymagać od niego zbyt wiele. Ma myć i myje, nie nawilża.



GLISS KUR HAIR REPAIR ULTIMATE VOLUME szampon

Dziś kolejny produkt do włosów, tym razem szampon, który już został całkowicie zużyty i przed wyrzuceniem go zrobiłam tylko zdjęcie. Szampon ten przeznaczony był do włosów cienkich, płaskich i zniszczonych. Jego zadaniem była regeneracja włosów i zwiększenie ich objętości. Ja niestety nie używałam go z odżywką więc pewnie dlatego efekt nie był do końca taki jak obiecywał producent. 
Szampon miał przyjemny zapach i dość gęstą konsystencję dzięki czemu był wydajny (miałam go nieco ponad miesiąc prawie codziennego używania). Włosy po wysuszeniu były przyjemne w dotyku i gładkie. Nie przetłuszczał ich. Niestety nie zauważyłam jakiejś większej regeneracji, ale pewnie dlatego, że nie używałam wszystkich produktów z tej linii. Może dodawał im trochę objętości... Dodatkowym plusem jest to, że włosy nie elektryzowały się. 
Ogólnie szampon pozytywny, ale teraz mam chęć spróbować czegoś innego. Zauważyłam, ze jest nowy szampon w przepięknej zielono- turkusowej butelce Gliss Kur Million Gloss połysk i głęboka regeneracja, który mnie strasznie kusi. Jednak miałam w planach zakupienie teraz Garniera z owocem granatu i drożdżami. Zobaczymy co z tego wyniknie. 


piątek, 30 stycznia 2015

ARGAN OIL dwufazowa odżywka- JOANNA



Dziś przejdziemy do pielęgnacji włosów i pierwszym produktem będzie dwufazowa odżywka z olejkiem arganowym. Kupiłam ją jakieś 2 miesiące temu gdy miałam straszne problemy z moimi włosami. Były one długie i zniszczone na końcach, strasznie się plątały. Inwestowałam w różne szampony, maski, ale nic nie pomagało. Będąc w Hebe zauważyłam, że w promocji jest ta odżywka. Według producenta jest ona przeznaczona do włosów suchych i zniszczonych, potrzebujących wyjątkowej pielęgnacji. Ostatnio było dość głośno o olejku arganowym zwanym płynnym złotem Maroka (jest on dodawany do wszystkich kosmetyków!!!) więc i ja byłam ciekawa, czy to złoto pomoże mi w ujarzmieniu moich włosów. Po stosowaniu tej odżywki moje włosy miały się wzmocnić i odżywić, łatwo rozczesywać, zregenerować, uzyskać zmysłowy połysk i ochronę przed puszeniem. Dodatkowo na opakowaniu mamy popularny ostatnio napis "0 % parabenów". Odżywka po dłuższym staniu rozdziela się i wtedy widać dokładnie te dwie "fazy", przed użyciem należy ją dokładnie wymieszać.
Pojemność opakowania: 150 ml.

PLUSY:

  1. Cudowny zapach!! ;)
  2. Jest rozpylana więc łatwo się ją aplikuje.
  3. Jest wydajna. Ja po ok. 2 miesiącach używania mam jeszcze połowę opakowania.
  4. Włosy są gładsze, łatwiej się rozczesują i rzeczywiście mają połysk.
MINUSY:


  1. Trzeba uważać z ilością jaką aplikuje się  na włosy, zbyt duża ilość powoduje, ze włosy są oklapnięte i wyglądają jakby nie były umyte. 
  2. Jeżeli chodzi o regenerację to nie zauważyłam takiego efektu :( a szkoda bo to na tym głównie mi zależało. Musiałam wspomóc się sauną dla włosów w salonie fryzjerskim i sporym podcięciem włosów. 
Ogólnie odżywka jest fajna, ale jeżeli komuś chodzi głównie o regenerację zniszczonych włosów to na pewno są lepsze kosmetyki. Jeżeli natomiast chodzi o jakąś szybką, przyjemną i bez spłukiwania odżywkę, która pomoże rozczesać włosy to jak najbardziej Argan Oil się do tego celu nadaje. Zajmie mi jeszcze trochę czasu zanim ją wykorzystam do końca więc nie wiem czy ją kupię ponownie. Może znowu w promocji... :D